Opowiadanie fanfiction, tylko wytwór mojej chorej wyobraźni.
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób (poza osobami siatkarzy) i zdarzeń przypadkowe.
Występują słowa powszechnie uważane za wulgarne.
Opowiadanie nie ma na celu urażenia kogokolwiek.

INFO: gdyby ktoś mnie tu szukał, to tu mnie nie ma. Jestem na FLY INTO ME. Wracam do korzeni. Do pierwszego sportu i jednego z pierwszych ulubionych. Do Gregora.

czwartek, 14 kwietnia 2016

Rozdział IV

Znowu przegrali.
Ligę Światową zakończyli na najbardziej bolesnym dla sportowca miejscu, na czwartym. Zawiedli w końcówkach, w dwóch najważniejszych meczach, w półfinale i w meczu o trzecie miejsce. Nie spełnił swojej roli, nie pociągnął ich do zwycięstwa w tych najważniejszych momentach.
Zawiódł, zawalił. Nie sprawdził się jako kapitan.
Wiedział, że niedługo wróci Kłos, a on straci tę kreseczkę pod numerkiem na koszulce. I tak przecież na nią nie zasługiwał.
Tytanowa powłoka, którą wszyscy go okryli, rozpadła się na tysiące kawałków. Już nie potrafił walczyć. Nie potrafił stawiać wszystkiego na jedną kartę, nie potrafił poderwać kolegów do walki. Nie wypełnił swojego zadania, po raz kolejny nawalił.
Miał z nimi wygrać, a przez niego przegrali.
Koła jego samochodu zapiszczały, kiedy zahamował ostro przed bramą rodzinnego domu. Przyjechał tu, bo chciał uniknąć kolejnych rozmów z kolegami z kadry, chciał uniknąć Igły, Zagumnego, Możdżonka, ich kolejnych prób wyciągnięcia z niego prawdy. Przecież sam nie znał odpowiedzi na ich pytania.
Wysiadł z auta, patrząc niepewnie na okna domu rodziców. Nagle bał się spotkania z nimi, bał się rozmowy, bał się pytań, dlaczego znowu nie wyszło, co się znowu stało.
Nic się nie stało. To tylko stare, rozdrapane rany.
Drzwi wejściowe otworzyły się, w progu stanęła matka. Drobna, krucha, z włosami ściągniętymi w ciasny kok na czubku głowy. Uśmiechnął się nieśmiało.
- Michaś! - zawołała. - Dlaczego nie zadzwoniłeś, że przyjedziesz? Tata pojechał na ryby.
- Nie chciałem robić kłopotu - mruknął, z rozmachem zamykając drzwi samochodu. - Mam kilka dni do zgrupowania, pomyślałem, że wpadnę.
Matka uśmiechnęła się szeroko, wyciągając ręce w jego stronę.
Kochał ją, przez lata była przecież najważniejszą kobietą w jego życiu. Wspierała, motywowała, to ona woziła go na treningi, kiedy zaczynał grać w siatkówkę. Mógł jej powiedzieć o wszystkim. Potem sam się odsunął, dorósł, rodziców zepchnął na dalszy plan, skupił się na sporcie, w jego życiu pojawiła się Ala. Ale przecież zawsze kochał matkę.
- Chodź, zrobię kawę. Jesteś głodny? Mam obiad, podgrzeję ci.
Uśmiechnął się lekko. Wolnym krokiem podszedł do kobiety, objął ją, trochę niezdarnie.
Matka. Choćby cały świat się walił, ona zawsze stała po jego stronie.
Wszedł za nią do domu, rozglądając się odruchowo. Czasami, kiedy wracał do Wałcza, miał wrażenie, że zatrzymał się tu czas. Nic się nie zmieniło, na ścianach wisiały te same obrazy namalowane przez jego ciotkę, absolwentkę warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Przybywało tylko zdjęć w prostych ramkach. Te stare, z czasów juniorskich wisiały obok fotografii ze Zbyszkiem Bartmanem, z boiska do siatkówki plażowej. Na środku komody stało najważniejsze, dokumentujące jego największe osiągnięcie. Uśmiechnięty patrzył w obiektyw aparatu, w biało-czerwonej koszulce, w dłoniach trzymał puchar Mistrzostw Świata, a na jego szyi wisiał ten wywalczony, upragniony złoty medal.
Kiedyś były tu też jego wspólne zdjęcia z Alą, ale sam je wyrzucił, kiedy ona od niego odeszła.
- Michał, zjesz obiad?
Podniósł głowę, spojrzał na matkę. Przyglądała mu się z uwagą, trochę z troską.
- Nie, dzięki, wystarczy kawa - odparł bezbarwnym głosem. Tęsknił za tamtymi czasami, za tamtymi zdjęciami.
- Schudłeś - zauważyła kobieta. Wzruszył ramionami.
- Nie schudłem - zaprzeczył. - Trenujemy ostatnio dużo. Niedługo jedziemy do Japonii i chcemy tam wygrać.
Matka uśmiechnęła się smutno, podeszła do  niego, pogłaskała delikatnie po nieogolonym policzku.
- Na twarzy, Michał, po twarzy widzę, że schudłeś. Że coś się dzieje.
Znowu wzruszył ramionami. Czy coś się działo? Nie. On po prostu znowu oszalał z miłości.
Czuł się tak, jak zaraz po jej odejściu. Wariował, ledwo był w stanie funkcjonować. Cały czas myśl o niej czaiła się gdzieś z tyłu głowy, gotowa wypłynąć na powierzchnie, wyzwolona nawet najmniejszym bodźcem. Jego priorytetem stało się nagle przetrwanie, tak po prostu. Wstać, przeżyć kolejny dzień, niczego nie rozwalić z wściekłości i bólu. Położyć się spać i postarać się zasnąć. I powtórzyć następnego dnia, dzień po dniu. funkcjonować, przetrwać.
- Nic się nie dzieje, mamo - mruknął, cofając się o krok. - Przegraliśmy.
Nagle zaczął żałować, że w ogóle przyjechał do domu. Przecież nie chciał z nikim rozmawiać.
Wariował. Oszalał. Ale dobrze mu było z tym szaleństwem.

Wychodził z domu rodziców, żegnany poklepywaniem po plecach, w dłoniach ściskał spory kawałek ciasta, który wcisnęła mu na drogę matka. Wziął, żeby nie robić jej przykrości, chociaż wiedział, że przecież i tak go nie zje.
- Jedź ostrożnie - poleciła. Uśmiechnął się, zamykając bagażnik i odwracając w stronę drzwi wejściowych, żeby ostatni raz pomachać rodzicom na pożegnanie.
Zmarszczył brwi, nie patrzyli na niego, wpatrywali się w jakiś punkt za nim, szeroko uśmiechnięci. Spojrzał w tamtą stronę.
Opalona blondynka stała na podjeździe, oparta plecami o skrzydło bramy jego rodziców, dopalając papierosa. Obok niej stała spora torba podróżna, wypełniona do granic możliwości.
- Wpadłam się pożegnać - zawołała, uśmiechając się do rodziców Kubiaka. - Wracam do Bydgoszczy, za godzinę mam autobus.
Rzuciła niedopałek za plecy, na ulicę, i podbiegła do starszego małżeństwa, kompletnie ignorując stojącego przy samochodzie Michała.
- Michaś, to Julia, nasza sąsiadka, wprowadziła się niedawno z rodzicami - powiedziała matka, wskazując na blondynkę. Wepchnął kluczyki do samochodu do kieszeni spodni i podszedł do niedużego tarasu przed domem, na którym stali jego rodzice.
Roześmiana, ruszyła w jego stronę, wyciągając przed siebie dłoń w geście powitania.
- Jula jestem - oznajmiła. - Przychodzę do twoich rodziców czasami, jak nie mam czym się zająć w domu.
- Michał, miło mi - mruknął. Uścisnął jej dłoń, chude, chłodne palce. Wpatrywała się w niego z uwagą, wysoka, wysportowana, jasnoniebieskie oczy błyszczały wesoło.
- W sumie to wiem, kim jesteś, trudno nie wiedzieć - zaśmiała się. Cały czas nie puszczała jego ręki, patrzyła mu prosto w oczy. - Kiedyś trenowałam siatkówkę, ale nie miałam talentu, a przynajmniej nie na tyle, żeby się przebić. Ale nadal oglądam, śledzę wyniki. Więc oczywiste, że cię znam.
Czuł na sobie wzrok jego rodziców, czuł chłód drobnych palców blondynki, uśmiechał się mimowolnie, kiedy patrzył w jej niebieskie, radosne tęczówki. I pierwszy raz od dawna na sekundę zapomniał o Ali.
- Jedziesz do Bydgoszczy, tak? - spytał. Pokiwała głową.
- Tak, studiuję tam ratownictwo medyczne - odparła. - A właściwie to kończę studiować.
- Jadę przez Bydgoszcz, podrzucić cię? - spytał impulsywnie.
Ale może tego potrzebował, może potrzebował kogoś, przy kim nareszcie zapomni o Ali.

Obserwował ją kątem oka, siedzącą na przednim siedzeniu jego samochodu. Uśmiechała się lekko, zapatrzona w migający za oknem krajobraz. Z początku niewiele mówiła, on też głównie milczał. Blond włosy opadały na ramiona, zabawnie podkreślając opaleniznę odkrytych ramion. Była ładna. Ładniejsza niż Ala. Symetryczne rysy twarzy, ładnie wykrojone usta, prosty nos, jasnoniebieskie oczy. Ładna, nawet bardzo ładna.
- Mówiłaś, że grałaś w siatkówkę - odezwał się, przerywając ciszę. Spojrzała na niego z zainteresowaniem, odgarniając włosy z twarzy.
- Grałam - potwierdziła. Zerknął na nią przelotnie.
- Na jakiej pozycji? - spytał.
- Przyjęcie, potem trochę na ataku - wyjaśniła. - Chciałam być jak Piotrek Gruszka, ale coś mi nie wyszło.
Roześmiała się. Miała ładny śmiech, nie drażniący, przyjemny, ciepły. Przywodził na myśl ciepłe, letnie poranki, świt, wschód słońca, ciemnozieloną trawę i szelest drzew w pobliskim lesie.
- Na pewno będziesz świetnym ratownikiem medycznym - odparł. Uśmiechnęła się do niego.
- Masz kogoś? - zapytała nagle. Zwolnił, popatrzył na nią, mrugając gwałtownie oczami. Nie spodziewał się takiego pytania.
- Nie - mruknął. - Dlaczego pytasz?
Wzruszyła ramionami, wbijając wzrok w drogę przed maską samochodu Kubiaka.
- To się nazywa podtrzymywanie konwersacji, panie Michale - odparła. - Może nie jestem w tym najlepsza, ale przynajmniej się staram.
Odwrócił wreszcie głowę, skupił się na białym, przerywanym pasku po lewej stronie jego samochodu, przyspieszył, zmienił bieg na wyższy.
- Pyskata jesteś - zauważył. Znowu się zaśmiała.
- Wolę być pyskata niż mrukliwa.
Zmarszczył brwi. Wiedziała coś o nim? Ludzie go znali, wiedzieli, że nie lubi rozmawiać z mediami, że bardzo chroni swoją prywatność. Znała jego rodziców, mogli jej o nim opowiadać.
Prowokowała go? Chciała zmusić do podjęcia gry, wzajemnych złośliwości i niedyskretnych pytań?
Przecież na boisku tak łatwo było go sprowokować. Ostatnio poza boiskiem też, dodał w myślach. Ostatnio znowu go ponosiło, znowu szalał, wariował, tracił kontrolę.
- Nie jestem mrukliwy - warknął. - Zaproponowałem, że cię podrzucę do Bydgoszczy. Jestem miły.
- Miły jak rozwścieczony dzik - odparowała, uśmiechając się złośliwie.
Prychnął, coraz bardziej poirytowany. Nigdy nie był uznawany za szczególnie miłego i nigdy mu to specjalnie nie przeszkadzało. Wiedział, że część kibiców lubiła go za impulsywność, kłótnie pod siatką, prowokacje. Ale ci sami kibice potem krytykowali go, gdy odmawiał zdjęć, rozmów, gdy ogłaszał ciszę medialną, bo nie miał ochoty na wywiady i tłumaczenie się z porażek.
Czuł narastającą złość na tę pyskatą, opaloną blondynkę, która siedziała obok niego, uśmiechała się złośliwie i wpatrywała w niego ślicznymi, niebieskimi oczami. I nagle, kompletnie zaskoczony, zdał sobie sprawę, że znowu na moment zapomniał o Ali.
- Dzięki - mruknął, nie do końca świadomy tego, co mówi. Julia zmarszczyła zabawnie brwi.
- Za co? - spytała. - Za rozwścieczonego dzika? Myślałam, że nie podoba ci się ksywka od Igły.
Roześmiał się mimowolnie. Ksywka od Igły, pamiętna wypowiedź o dziku i żołędziach. Kiedy to było? Lata świetlne temu. Wtedy dopiero wchodził do kadry, wtedy Anastasi dał mu szansę, a on wykorzystał ją najlepiej, jak umiał. Nigdy z tej kadry już nie wypadł. Godził się na rolę rezerwowego i spokojnie czekał na swoją szansę, na swój czas. W końcu przecież się doczekał, został kapitanem.
I spieprzył pierwszy sprawdzian. Przegrał Ligę Światową.
- Nieważne, długa historia - odparł. Zerknął na nią przelotnie.
Strasznie zabawnie marszczyła brwi.

Odwiózł ją pod wynajmowane mieszkanie, mimo protestów i zapewnień, że da sobie w Bydgoszczy już radę, że może zostawić ją gdziekolwiek.
Pomógł wyciągnąć torbę z bagażnika i spojrzał na nią z uwagą, opierając się nonszalancko o bok swojego samochodu.
- Wielkie dzięki - rzuciła Julia, uśmiechając się szeroko. Wzruszył lekko ramionami.
- Nie ma sprawy.
Wpatrywała się w niego z zaciekawieniem, odruchowo bawiąc się zamknięciem swojej sportowej torby. Niebieskie oczy błyszczały radośnie zza opadających na twarz jasnych włosów, które tak ładnie kontrastowały z jej opaloną skórą.
- Michał, mogę zadać ci niedyskretne pytanie? - odezwała się nagle. Odstawiła torbę  na ziemię i podeszła do niego, stając blisko, może nawet zbyt blisko.
Pachniała granatem, drzewem sandałowym i liliami, przyglądała mu się z uwagą, odgarniając chudą dłonią włosy z twarzy.
- Już kilka takich zadałaś w samochodzie - zauważył. Wyższy od niej o głowę, patrzył na nią z góry, uśmiechając się lekko, ledwie unosząc kąciki ust.
- Dlaczego w samochodzie mi dziękowałeś? - zapytała. - Nie chciałeś powiedzieć, za co. Powiesz mi teraz?
Uniósł brwi. Tak bardzo różniła się od Ali, zamkniętej w sobie, skrytej, ciemnowłosej, pachnącej bzem i kwiatem agrestu.
Przy Julce zapominał o Ali.
- Przy tobie... na moment wyłączyło mi się myślenie o... o pewnej osobie - odparł z wahaniem. Nie lubił o tym mówić, nie rozmawiał o tym. Nie chciał, wolał po prostu rozpamiętywać wspólne chwile i tę lakoniczną wiadomość, rozdrapywać na nowo niezagojone rany i szaleć, szaleć z miłości i tęsknoty, bo przecież nadal kochał i nadal tęsknił.
- I nie chcesz o niej myśleć?
Drążyła temat, a jemu nagle przestało to przeszkadzać. Nie znała Ali, nie znała ich historii, nie wiedziała o nim nic. Nie mogła wiedzieć, rodzice nie zwykli opowiadać obcym, bądź co bądź, ludziom o jego prywatnym życiu, on sam też ukrywał wszystko przed światem, przed dziennikarzami.
A Julka swobodnie wyciągała z niego wszystko, co chciała.
- Nie mam o czym myśleć - mruknął. - Wspomnienia, tyle zostało. Nie mam już nawet o co walczyć.
Czuł w ustach gorycz. Przecież chciał mieć nadzieję, chciał mieć ten powód do dalszej walki, siłę napędową. A nie miał nic.
- Ona jest na drugim końcu świata, i raczej nie zamierza wracać. A ja jestem tutaj, teraz. A potem wracam do Ankary.
 Uśmiechnęła się smutno, znowu odgarnęła włosy z twarzy.
- Przykro mi - wymamrotała. - Nie powinnam była pytać.
- W porządku.
Znowu milczeli, przyglądając się sobie z ciekawością. Cały czas pachniała granatem i drzewem sandałowym, a niebieskie oczy błyszczały wesoło, pomimo smutnej miny.
- Pomóc ci z tą torbą? - spytał. Potrząsnęła głową, uśmiechając sie szeroko.
- Nie, dzięki, rzeźba się sama nie zrobi - zaśmiała się. - Jedź dalej, gdzie tam masz jechać.
Podniosła torbę, wygrzebała z niej paczkę papierosów i wyciągnęła jednego.
- Nie częstuję cię, bo sportowcy nie palą.
- Nie palą - potwierdził. Znowu zamilkli na kilka długich, niezręcznych sekund.
- Jedź już, Michał - odezwała się, dziwnym głosem, jakby nagle niepewnym. Cofnęła się o kilka kroków, uśmiech zbladł na jej opalonej twarzy. - Jedź już, bo będziemy tego żałować.
Chciał zapytać, czego mieliby żałować, ale nie zdążył. Julia odwróciła się, pobiegła w stronę klatki schodowej, jasne włosy opadały jej na plecy, kontrastując z opaloną skórą. Westchnął cicho.
Znał ją za krótko, za słabo, by mogła skutecznie namieszać mu w głowie, ale był pewny, że nie zapomni jazdy samochodem z Julią, jej śmiechu, zapachu i błyszczących oczu.
A potem w samochodzie znalazł kartkę z jej numerem telefonu.

~*~
Kiedy następny? Nie mam pojęcia. Na razie ma sto słów, a ja nie mam czasu ani głowy do pisania. 
Z komentarzami do Was wpadam po weekendzie, mam nadzieję. I tego, GoSovia, skopcie Zenitowi tyłki.

18 komentarzy:

  1. A to szczwana bestyjka z tej Julki! Już ją lubię :D co prawda sercem nadal będę z Alicją, gdzieś tam we mnie tli się nadzieja, że ona i Kubi to jeszcze nie koniec, ale takie charakterki jak Jula zawsze wprowadzają wiele barwnych sytuacji :D nie mogę się doczekać, co też ta dziewczyna namiesza. No i nasz Dzik kapitan, widać, że czuje się przy niej lepiej. Swobodniej niż z matką, którą tak kocha, dużo przyjemniej niż w mieszkaniu Igły, pod gradem pytań przyjaciół, których znał od lat. Najlepiej poczuł się przy kompletnie obcej dziewczynie... Nie ma co, blondyneczka musi mieć w sobie jakiś magnes. Choć z drugiej strony, może właśnie brak wspólnych wspomnień tak zadziałał na Michała? Skoro dopiero się z Julią poznali, miał przed nią czystą kartę. To zawsze dużo nam daje w kontaktach międzyludzkich. Sama już nie wiem, co myśleć. Mogę jeszcze powiedzieć, że zazdroszczę Kubiakowi matki. Troskliwa, kochana, kojarząca się z miłością i ciepłem rodzinnym, no i ciastem :3 wspaniała rodzina, tak na pierwszy rzut oka. No i jeszcze nie do końca wiem dlaczego, ale czytając początek rozdziału skojarzyło mi się to, co chyba Mielewski napisał bodajże na twitterze, ponoć cytując sms'a od naszego kapitana: "Ostatni raz wznosiłem paterę za 3-cie miejsce". Wierzę, że tak będzie :) Mało składny ten komentarz, ale pogubiłam się nieco. Dałaś mi do myślenia, po prostu. Weny, niezmiennie. Czekam na V
    K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czy Julka namiesza? nie jest tu bez powodu, i Misiek czuje się dobrze w jej towarzystwie:) chyba masz rację, to ta czysta karta, z Julką nie łączą go żadne wspomnienia, dlatego jest mu łatwiej.
      Michał to walczak. I nie lubi przegrywać. Ani na boisku, ani w życiu prywatnym. Raz już bitwę o Alę przegrał.
      Dziękuję

      Usuń
  2. Kurcze, nie wiem czy tak chciałaś, ale Julkę się lubi, Julka jest fajna, Julka jest roziskrzona i Julce się kibicuje tak od razu, bez przymusu. Jeżeli sobie zamierzyłaś, że przekonasz nas do Ali prędzej czy później, choć ma się to wydawać trochę niemożliwe, to jesteś na dobrym kursie, bo na razie zdecydowanie #TeamJulka. Ktoś kto Michała wydobędzie z tego półmroku, żeby sobie po swojemu pohasał na boisku i do tego będzie mu się stawiał, będzie go szturchał i popychał i chyba kazał się troszkę zdobywać. Takie przynajmniej odnoszę wrażenie. Ale zobaczymy jak z Twoich napoczętych słów zrobi się kolejne 3000 z hakiem.
    Pozdrawiam i dziękuję niezmiennie za kubiakowego Kubiaka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też lubię Julkę, mniej mnie denerwuje niż Ala :D
      co do tego zdobywania to może być różnie, wyjdzie w praniu ;)
      to ja dziękuję

      Usuń
  3. Na mnie też Julka zrobiła bardzo pozytywne wrażenie ;) czekam na więcej !

    OdpowiedzUsuń
  4. To, że Michał tak przeżywa porażkę i bierze na siebie odpowiedzialność, pokazuje, jak dobrym jest kapitanem. Bo chyba nikt nie ma wątpliwości, że Kubiak również w rzeczywistości kapitanem jest świetnym. Może ta porażka boli tym bardziej, że sport, w który kiedyś udało mu się uciec po odejściu Ali, teraz nie daje ukojenia. Przedtem, gdy nie wiodło mu się prywatnie, odnosił sukcesy w siatkówce, teraz, gdy Ala znów się pojawiła, jest rozbity psychicznie, a do tego sportowo nie wiedzie mu się tak, jakby sobie tego życzył, szczególnie, gdy jest kapitanem i wymaga od siebie ciągnięcia gry całego zespołu. Ale to wymaga siły mentalnej, której teraz Kubiakowi na skutek zawirowań emocjonalnych może brakować. Może ta utrata umiejętności walki wynika z tego, że Kubiak zdał sobie sprawę, że tę najważniejszą w życiu walkę, walkę o Alę, przegrał. Ba, nawet nie miał okazji jej podjąć i nie ma zbytniej nadziei, że to się zmieni.
    Uciekając od przyjaciół Kubiak wraca d domu, który kiedyś był bezpieczną przystanią, do matki, która zawsze go bezwarunkowo kochała i wspierała. I to chyba najlepiej pokazuje, jak bardzo Michał jest zagubiony. Może Wałcz jest ten sam, matka jest taka jak dawniej, ale zmienił się Michał. Dlatego wizyta w domu nie może mu pomóc. Nie chce, aby kolejni ludzie martwili się o niego i zadawali pytania, na które on sam nie zna odpowiedzi. Unika przyjaciół, od rodziny też szybko wyjeżdża. Zostaje sam ze swoim szaleństwem, ale ten stan chyba mu odpowiada.
    Bardzo spodobała mi się postać Julki i jestem ciekawa, jak rozwinie się ten wątek. Może właśnie ona, jako osoba w żaden sposób niezwiązana z przeszłością Kubiaka, będzie w stanie pomóc mu jego szaleństwo okiełznać. W sumie jej, z własnej woli, powiedział więcej, niż swoim przyjaciołom. Byle Julka nie wplątała się w strasznie pokręcony trójkąt miłosny bez szans na happy end. Szkoda by jej było, bo to fajna dziewczyna. Chociaż u Ciebie żadna z postaci nie jest jednowymiarowa, więc nie wiadomo, co się kryje w jej życiorysie.
    Niezmiennie czekam na powrót Ali i życzę weny :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kubiak jest chyba jednym z najlepszych kapitanów ostatnich lat. I może to moje prywatne sympatie, ale myślę, że zdecydowanie lepiej się sprawdził niż zrobiłby to Kłos.
      Mój Michał się pogubił. Jedno spotkanie pod halą zburzyło mu cały świat, a przecież ledwo go poskładał. Pytanie, czy na nowo się pozbiera. I czy pomoże mu w tym Julka;)
      dziękuję, szczególnie za te postaci, które nie są jednowymiarowe:)

      Usuń
  5. Czyżby spotkał zupełne przeciwieństwo Ali? Nie dziwię się, że zrobiła na nim wrażenie. Ogólnie wydaje się być ciekawą, pozytywną postacią. Ale z drugiej strony to jeszcze zbyt mało, żeby zamieszać w jego uczuciach. Chociaż kto wie, co się wydarzy. Bardzo ciekawa jestem tego!
    Nie zmienia to faktu, że to postać Ali najbardziej intryguje. Mimo że zostawiła Miśka w tak opłakanym stanie.
    Umiesz namieszać i to w znakomitym stylu.
    Do następnego, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. lubię mieszać ;)
      lubię, jak intrygują. Ala, Julka, wszyscy po kolei
      dziękuję!

      Usuń
  6. nie nie nie, nie podoba mi się ta cała Julcia, wywalmy ją, dobrze?

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzień dobry! Dobry wieczór właściwie.

    Jestem tutaj! Melduję się. Jestem cały czas. Nie komentuję bo przecież wiesz, że tego nie lubię i właśnie zastanawiam się co mnie zmusiło do napisania tego tutaj czegoś.

    Podoba mi się. Bardzo mi się podoba tak jak wszystko co wychodzi spod Twojej ręki.
    Wszystko jest tu skomplikowane i znając ciebie skomplikuje się jeszcze bardziej. Jednak mam nadzieje, że w efekcie końcowym Kubiak będzie wreszcie szczęśliwy!

    Kocham. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no siema ♥
      wiem, że jesteś :D

      nie może być łatwo, no nie może, wiesz przecież:D

      Usuń
  8. Lubię Julię. Jest w niej coś intrygującego, coś, co sprawia, że chce się ją poznać, spędzić z nią trochę czasu, spróbować ją rozgryźć. Michał chyba też coś poczuł, chyba go zaintrygowała. Poza tym klina należy zabić klinem. Może coś by z tego wyszło, może Julia pozwoliłaby mu zapomnieć o Ali na dłuższą chwilę?
    Świetny rozdział, jak zwykle zresztą. Nigdy nie schodzić poniżej pewnego swojego, mistrzowskiego poziomu, Grin. Kocham!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię Julię;) dlatego będzie jej tu więcej. Jeszcze pewnie uda jej się namieszać:D
      Dziękuję♥

      Usuń
  9. Obiecałam sobie, że zjawię się tutaj w sobotę, choćby się świat walił. Wiesz dobrze jak bardzo mi wstyd, że dopiero teraz, że taki poślizg, że mnie było, a ty może czekałaś.
    Ale znasz mnie, jestem słabo zorganizowana.
    Do tego wszystkiego, wyobraź sobie, że moja dobra koleżanka wysłała mi 5 rozdzialów swojego opowiadania o takim nielubianym siatkarzu. Masakra. Mogłabym jej powiedzieć, że dawno nie czytałam czegoś TAK dobrego, bo te pięć rozdziałów było z innej planety, a i popłakałam się kilkakrotnie. Ale czytałam niedawno coś równie dobrego, dokładnie było to 14 kwietnia.. To był ten rozdział. Równie fenomenalny.
    Mogłabym napisać to, co zawsze: kocham to opowiadanie, kocham każde słowo, kocham Michała, kocham mimo wszystko Alę, kocham Julię, bo jest nadzieją. Kocham ten rozdział, kocham każdą zakładkę tutaj, kocham nawet to, że mam to szczęście, żeby tu być, czytać tak po prostu, płakać przy tym i nie wiem już skąd te łzy, dlaczego? To przez to, że to jest tak piękne i realne. To też łzy szczęścia, bo mogę tu być, bo zostałam zaproszona. Tak, zaprosiłaś mnie na wspaniałą ucztę, przyjęcie-niespodziankę, na ten wybuch emocji przy każdy rozdziale. Zaprosiłaś mnie też trochę do swojego świata, a to wyróżnienie, bo Ci wiele razy mówiłam - ja zasługuje na niewiele, praktycznie na nic. Ale jednak bywam tu, prawie codziennie i chyba nigdy nie będę czytała niczego obojętnie, bez emocji.
    To bardzo dobry rozdział, bardzo dobry Kubiak, bardzo dobry pomysł i przede wszystkim bardzo dobra autorka.
    Gdyby zapytali mnie jak jednym słowem opisałabym twórczość Greenberry, odpowiedziałam: fenomen. Bo takie opowiadanie się nie zdarzają.
    Michał to siłacz. Michał to taki nasz kapitan, którego znamy z telewizora. Michał to taki ktoś, kto mówi, że w tej ostatniej sytuacji mógł inaczej coś zrobić. Taki gość, który bierze wszystko na klate.
    Ale nasz Misiek nie jest wszechmocny, nie jest bogiem, ani bóstwem. Jest człowiekiem. Często podkreślam w swoich komentarzach u innych dziewczyn, że nie chcę czytać o herosach bez wad, bez emocji, o kukłach. Chcę ludzkich historii, z bólem, niemocą i bezradnością. Kiedy wszystko się wali i można jedynie obserwować, bo brakuje słów i siły, żeby to powstrzymać. Tutaj zaczyna się Miśkowi wszystko walić. W kadrze nie idzie, w miłości też nie, przyjaciele dręczą, a Wałcz przestał być Wałczem, a stał się tylko wspomnieniem. Nic się nie wyprostowało, wszystko jest tak samo chujowe. Alicja męczy, własne myśli są nie do wytrzymania, a pespektyw brak. Nawet matka, która była ostoją, przestała nią być. Brak poczucia bezpieczeństwa, stabliności i pewności.
    Chujnia z grzybicą.
    No i jest Julia, niby szalona, niby wariatka, ale jest nadzieją. Tak będę ją nazywać - Nadzieja. Bo ona jest czysta, nie jest powiązana, z niczym się jeszcze kojarzy, a działa jak lek. Tylko żebym nie była antydepresantem, który złagodzi objawy, ale nie wyleczy. Otumani, ale przestanie działać, a wszystko wróci. Bo ona będzie dobra, na wskroś.. Taka nam się wydaje, ale czy Michałowi też? Czy będzie dość dobra?Lepsza niż Ala?
    Zobaczymy.

    Genialnie tu jest, przecież to wiesz.

    Wybacz, że tak krótko, ale fotoperiodyzm mnie wzywa, a do tego wyżywam się w wordzi na... uwaga.. Nowakowskim.

    Dziękuję za bloga, za tt, za opowiadania i obecność, bo ja ostatnio jak Michał. Szaleję.

    Zuzek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Twoje komentarze czekam zawsze szczególnie, bo są wspaniałe. Piękne. Wzruszają mnie, za każdym razem, dają kopa do dalszego pisania. Tak samo jak twitter, jak rozmowy.
      Ale rozumiem, wiem, jak jest, więc czekam cierpliwie;)
      Michał stara się nie poddawać, stara się walczyć. Ale to tylko człowiek, słaby, jak wszyscy. Upada, załamuje się, cierpi. A czasami tak jest, że jak się wali, to wszystko jednocześnie.
      I pojawia się Julia, która nie kojarzy mu się z bolesną przeszłością, która jest czystą kartą. I przynosi nadzieję.
      Dziękuję, tak bardzo dziękuję♥

      Usuń