Znowu przegrali.
Ligę Światową zakończyli na najbardziej bolesnym dla
sportowca miejscu, na czwartym. Zawiedli w końcówkach, w dwóch najważniejszych
meczach, w półfinale i w meczu o trzecie miejsce. Nie spełnił swojej roli, nie
pociągnął ich do zwycięstwa w tych najważniejszych momentach.
Zawiódł, zawalił. Nie sprawdził się jako kapitan.
Wiedział, że niedługo wróci Kłos, a on straci tę
kreseczkę pod numerkiem na koszulce. I tak przecież na nią nie zasługiwał.
Tytanowa powłoka, którą wszyscy go okryli, rozpadła się
na tysiące kawałków. Już nie potrafił walczyć. Nie potrafił stawiać wszystkiego
na jedną kartę, nie potrafił poderwać kolegów do walki. Nie wypełnił swojego
zadania, po raz kolejny nawalił.
Miał z nimi wygrać, a przez niego przegrali.
Koła jego samochodu zapiszczały, kiedy zahamował ostro
przed bramą rodzinnego domu. Przyjechał tu, bo chciał uniknąć kolejnych rozmów
z kolegami z kadry, chciał uniknąć Igły, Zagumnego, Możdżonka, ich kolejnych
prób wyciągnięcia z niego prawdy. Przecież sam nie znał odpowiedzi na ich
pytania.
Wysiadł z auta, patrząc niepewnie na okna domu rodziców. Nagle
bał się spotkania z nimi, bał się rozmowy, bał się pytań, dlaczego znowu nie
wyszło, co się znowu stało.
Nic się nie stało. To tylko stare, rozdrapane rany.
Drzwi wejściowe otworzyły się, w progu stanęła matka.
Drobna, krucha, z włosami ściągniętymi w ciasny kok na czubku głowy. Uśmiechnął
się nieśmiało.
- Michaś! - zawołała. - Dlaczego nie zadzwoniłeś, że
przyjedziesz? Tata pojechał na ryby.
- Nie chciałem robić kłopotu - mruknął, z rozmachem
zamykając drzwi samochodu. - Mam kilka dni do zgrupowania, pomyślałem, że
wpadnę.
Matka uśmiechnęła się szeroko, wyciągając ręce w jego
stronę.
Kochał ją, przez lata była przecież najważniejszą kobietą
w jego życiu. Wspierała, motywowała, to ona woziła go na treningi, kiedy
zaczynał grać w siatkówkę. Mógł jej powiedzieć o wszystkim. Potem sam się
odsunął, dorósł, rodziców zepchnął na dalszy plan, skupił się na sporcie, w
jego życiu pojawiła się Ala. Ale przecież zawsze kochał matkę.
- Chodź, zrobię kawę. Jesteś głodny? Mam obiad, podgrzeję
ci.
Uśmiechnął się lekko. Wolnym krokiem podszedł do kobiety,
objął ją, trochę niezdarnie.
Matka. Choćby cały świat się walił, ona zawsze stała po
jego stronie.
Wszedł za nią do domu, rozglądając się odruchowo.
Czasami, kiedy wracał do Wałcza, miał wrażenie, że zatrzymał się tu czas. Nic
się nie zmieniło, na ścianach wisiały te same obrazy namalowane przez jego
ciotkę, absolwentkę warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Przybywało tylko
zdjęć w prostych ramkach. Te stare, z czasów juniorskich wisiały obok
fotografii ze Zbyszkiem Bartmanem, z boiska do siatkówki plażowej. Na środku
komody stało najważniejsze, dokumentujące jego największe osiągnięcie.
Uśmiechnięty patrzył w obiektyw aparatu, w biało-czerwonej koszulce, w dłoniach
trzymał puchar Mistrzostw Świata, a na jego szyi wisiał ten wywalczony,
upragniony złoty medal.
Kiedyś były tu też jego wspólne zdjęcia z Alą, ale sam je
wyrzucił, kiedy ona od niego odeszła.
- Michał, zjesz obiad?
Podniósł głowę, spojrzał na matkę. Przyglądała mu się z
uwagą, trochę z troską.
- Nie, dzięki, wystarczy kawa - odparł bezbarwnym głosem.
Tęsknił za tamtymi czasami, za tamtymi zdjęciami.
- Schudłeś - zauważyła kobieta. Wzruszył ramionami.
- Nie schudłem - zaprzeczył. - Trenujemy ostatnio dużo.
Niedługo jedziemy do Japonii i chcemy tam wygrać.
Matka uśmiechnęła się smutno, podeszła do niego, pogłaskała delikatnie po nieogolonym
policzku.
- Na twarzy, Michał, po twarzy widzę, że schudłeś. Że coś
się dzieje.
Znowu wzruszył ramionami. Czy coś się działo? Nie. On po
prostu znowu oszalał z miłości.
Czuł się tak, jak zaraz po jej odejściu. Wariował, ledwo
był w stanie funkcjonować. Cały czas myśl o niej czaiła się gdzieś z tyłu
głowy, gotowa wypłynąć na powierzchnie, wyzwolona nawet najmniejszym bodźcem. Jego
priorytetem stało się nagle przetrwanie, tak po prostu. Wstać, przeżyć kolejny
dzień, niczego nie rozwalić z wściekłości i bólu. Położyć się spać i postarać
się zasnąć. I powtórzyć następnego dnia, dzień po dniu. funkcjonować,
przetrwać.
- Nic się nie dzieje, mamo - mruknął, cofając się o krok.
- Przegraliśmy.
Nagle zaczął żałować, że w ogóle przyjechał do domu.
Przecież nie chciał z nikim rozmawiać.
Wariował. Oszalał. Ale dobrze mu było z tym szaleństwem.
Wychodził z domu rodziców, żegnany poklepywaniem po
plecach, w dłoniach ściskał spory kawałek ciasta, który wcisnęła mu na drogę
matka. Wziął, żeby nie robić jej przykrości, chociaż wiedział, że przecież i
tak go nie zje.
- Jedź ostrożnie - poleciła. Uśmiechnął się, zamykając
bagażnik i odwracając w stronę drzwi wejściowych, żeby ostatni raz pomachać
rodzicom na pożegnanie.
Zmarszczył brwi, nie patrzyli na niego, wpatrywali się w
jakiś punkt za nim, szeroko uśmiechnięci. Spojrzał w tamtą stronę.
Opalona blondynka stała na podjeździe, oparta plecami o
skrzydło bramy jego rodziców, dopalając papierosa. Obok niej stała spora torba
podróżna, wypełniona do granic możliwości.
- Wpadłam się pożegnać - zawołała, uśmiechając się do
rodziców Kubiaka. - Wracam do Bydgoszczy, za godzinę mam autobus.
Rzuciła niedopałek za plecy, na ulicę, i podbiegła do
starszego małżeństwa, kompletnie ignorując stojącego przy samochodzie Michała.
- Michaś, to Julia, nasza sąsiadka, wprowadziła się
niedawno z rodzicami - powiedziała matka, wskazując na blondynkę. Wepchnął
kluczyki do samochodu do kieszeni spodni i podszedł do niedużego tarasu przed
domem, na którym stali jego rodzice.
Roześmiana, ruszyła w jego stronę, wyciągając przed
siebie dłoń w geście powitania.
- Jula jestem - oznajmiła. - Przychodzę do twoich
rodziców czasami, jak nie mam czym się zająć w domu.
- Michał, miło mi - mruknął. Uścisnął jej dłoń, chude,
chłodne palce. Wpatrywała się w niego z uwagą, wysoka, wysportowana,
jasnoniebieskie oczy błyszczały wesoło.
- W sumie to wiem, kim jesteś, trudno nie wiedzieć -
zaśmiała się. Cały czas nie puszczała jego ręki, patrzyła mu prosto w oczy. - Kiedyś
trenowałam siatkówkę, ale nie miałam talentu, a przynajmniej nie na tyle, żeby
się przebić. Ale nadal oglądam, śledzę wyniki. Więc oczywiste, że cię znam.
Czuł na sobie wzrok jego rodziców, czuł chłód drobnych
palców blondynki, uśmiechał się mimowolnie, kiedy patrzył w jej niebieskie,
radosne tęczówki. I pierwszy raz od dawna na sekundę zapomniał o Ali.
- Jedziesz do Bydgoszczy, tak? - spytał. Pokiwała głową.
- Tak, studiuję tam ratownictwo medyczne - odparła. - A
właściwie to kończę studiować.
- Jadę przez Bydgoszcz, podrzucić cię? - spytał
impulsywnie.
Ale może tego potrzebował, może potrzebował kogoś, przy
kim nareszcie zapomni o Ali.
Obserwował ją kątem oka, siedzącą na przednim siedzeniu
jego samochodu. Uśmiechała się lekko, zapatrzona w migający za oknem krajobraz.
Z początku niewiele mówiła, on też głównie milczał. Blond włosy opadały na
ramiona, zabawnie podkreślając opaleniznę odkrytych ramion. Była ładna.
Ładniejsza niż Ala. Symetryczne rysy twarzy, ładnie wykrojone usta, prosty nos,
jasnoniebieskie oczy. Ładna, nawet bardzo ładna.
- Mówiłaś, że grałaś w siatkówkę - odezwał się,
przerywając ciszę. Spojrzała na niego z zainteresowaniem, odgarniając włosy z
twarzy.
- Grałam - potwierdziła. Zerknął na nią przelotnie.
- Na jakiej pozycji? - spytał.
- Przyjęcie, potem trochę na ataku - wyjaśniła. - Chciałam
być jak Piotrek Gruszka, ale coś mi nie wyszło.
Roześmiała się. Miała ładny śmiech, nie drażniący,
przyjemny, ciepły. Przywodził na myśl ciepłe, letnie poranki, świt, wschód
słońca, ciemnozieloną trawę i szelest drzew w pobliskim lesie.
- Na pewno będziesz świetnym ratownikiem medycznym -
odparł. Uśmiechnęła się do niego.
- Masz kogoś? - zapytała nagle. Zwolnił, popatrzył na
nią, mrugając gwałtownie oczami. Nie spodziewał się takiego pytania.
- Nie - mruknął. - Dlaczego pytasz?
Wzruszyła ramionami, wbijając wzrok w drogę przed maską
samochodu Kubiaka.
- To się nazywa podtrzymywanie konwersacji, panie Michale
- odparła. - Może nie jestem w tym najlepsza, ale przynajmniej się staram.
Odwrócił wreszcie głowę, skupił się na białym,
przerywanym pasku po lewej stronie jego samochodu, przyspieszył, zmienił bieg
na wyższy.
- Pyskata jesteś - zauważył. Znowu się zaśmiała.
- Wolę być pyskata niż mrukliwa.
Zmarszczył brwi. Wiedziała coś o nim? Ludzie go znali,
wiedzieli, że nie lubi rozmawiać z mediami, że bardzo chroni swoją prywatność.
Znała jego rodziców, mogli jej o nim opowiadać.
Prowokowała go? Chciała zmusić do podjęcia gry,
wzajemnych złośliwości i niedyskretnych pytań?
Przecież na boisku tak łatwo było go sprowokować.
Ostatnio poza boiskiem też, dodał w myślach. Ostatnio znowu go ponosiło, znowu
szalał, wariował, tracił kontrolę.
- Nie jestem mrukliwy - warknął. - Zaproponowałem, że cię
podrzucę do Bydgoszczy. Jestem miły.
- Miły jak rozwścieczony dzik - odparowała, uśmiechając
się złośliwie.
Prychnął, coraz bardziej poirytowany. Nigdy nie był
uznawany za szczególnie miłego i nigdy mu to specjalnie nie przeszkadzało.
Wiedział, że część kibiców lubiła go za impulsywność, kłótnie pod siatką,
prowokacje. Ale ci sami kibice potem krytykowali go, gdy odmawiał zdjęć,
rozmów, gdy ogłaszał ciszę medialną, bo nie miał ochoty na wywiady i
tłumaczenie się z porażek.
Czuł narastającą złość na tę pyskatą, opaloną blondynkę,
która siedziała obok niego, uśmiechała się złośliwie i wpatrywała w niego
ślicznymi, niebieskimi oczami. I nagle, kompletnie zaskoczony, zdał sobie
sprawę, że znowu na moment zapomniał o Ali.
- Dzięki - mruknął, nie do końca świadomy tego, co mówi.
Julia zmarszczyła zabawnie brwi.
- Za co? - spytała. - Za rozwścieczonego dzika? Myślałam,
że nie podoba ci się ksywka od Igły.
Roześmiał się mimowolnie. Ksywka od Igły, pamiętna
wypowiedź o dziku i żołędziach. Kiedy to było? Lata świetlne temu. Wtedy
dopiero wchodził do kadry, wtedy Anastasi dał mu szansę, a on wykorzystał ją
najlepiej, jak umiał. Nigdy z tej kadry już nie wypadł. Godził się na rolę
rezerwowego i spokojnie czekał na swoją szansę, na swój czas. W końcu przecież
się doczekał, został kapitanem.
I spieprzył pierwszy sprawdzian. Przegrał Ligę Światową.
- Nieważne, długa historia - odparł. Zerknął na nią
przelotnie.
Strasznie zabawnie marszczyła brwi.
Odwiózł ją pod wynajmowane mieszkanie, mimo protestów i
zapewnień, że da sobie w Bydgoszczy już radę, że może zostawić ją gdziekolwiek.
Pomógł wyciągnąć torbę z bagażnika i spojrzał na nią z
uwagą, opierając się nonszalancko o bok swojego samochodu.
- Wielkie dzięki - rzuciła Julia, uśmiechając się
szeroko. Wzruszył lekko ramionami.
- Nie ma sprawy.
Wpatrywała się w niego z zaciekawieniem, odruchowo bawiąc
się zamknięciem swojej sportowej torby. Niebieskie oczy błyszczały radośnie zza
opadających na twarz jasnych włosów, które tak ładnie kontrastowały z jej
opaloną skórą.
- Michał, mogę zadać ci niedyskretne pytanie? - odezwała
się nagle. Odstawiła torbę na ziemię i
podeszła do niego, stając blisko, może nawet zbyt blisko.
Pachniała granatem, drzewem sandałowym i liliami,
przyglądała mu się z uwagą, odgarniając chudą dłonią włosy z twarzy.
- Już kilka takich zadałaś w samochodzie - zauważył.
Wyższy od niej o głowę, patrzył na nią z góry, uśmiechając się lekko, ledwie
unosząc kąciki ust.
- Dlaczego w samochodzie mi dziękowałeś? - zapytała. -
Nie chciałeś powiedzieć, za co. Powiesz mi teraz?
Uniósł brwi. Tak bardzo różniła się od Ali, zamkniętej w
sobie, skrytej, ciemnowłosej, pachnącej bzem i kwiatem agrestu.
Przy Julce zapominał o Ali.
- Przy tobie... na moment wyłączyło mi się myślenie o...
o pewnej osobie - odparł z wahaniem. Nie lubił o tym mówić, nie rozmawiał o
tym. Nie chciał, wolał po prostu rozpamiętywać wspólne chwile i tę lakoniczną
wiadomość, rozdrapywać na nowo niezagojone rany i szaleć, szaleć z miłości i
tęsknoty, bo przecież nadal kochał i nadal tęsknił.
- I nie chcesz o niej myśleć?
Drążyła temat, a jemu nagle przestało to przeszkadzać.
Nie znała Ali, nie znała ich historii, nie wiedziała o nim nic. Nie mogła
wiedzieć, rodzice nie zwykli opowiadać obcym, bądź co bądź, ludziom o jego
prywatnym życiu, on sam też ukrywał wszystko przed światem, przed
dziennikarzami.
A Julka swobodnie wyciągała z niego wszystko, co chciała.
- Nie mam o czym myśleć - mruknął. - Wspomnienia, tyle
zostało. Nie mam już nawet o co walczyć.
Czuł w ustach gorycz. Przecież chciał mieć nadzieję,
chciał mieć ten powód do dalszej walki, siłę napędową. A nie miał nic.
- Ona jest na drugim końcu świata, i raczej nie zamierza
wracać. A ja jestem tutaj, teraz. A potem wracam do Ankary.
Uśmiechnęła się
smutno, znowu odgarnęła włosy z twarzy.
- Przykro mi - wymamrotała. - Nie powinnam była pytać.
- W porządku.
Znowu milczeli, przyglądając się sobie z ciekawością.
Cały czas pachniała granatem i drzewem sandałowym, a niebieskie oczy błyszczały
wesoło, pomimo smutnej miny.
- Pomóc ci z tą torbą? - spytał. Potrząsnęła głową,
uśmiechając sie szeroko.
- Nie, dzięki, rzeźba się sama nie zrobi - zaśmiała się.
- Jedź dalej, gdzie tam masz jechać.
Podniosła torbę, wygrzebała z niej paczkę papierosów i
wyciągnęła jednego.
- Nie częstuję cię, bo sportowcy nie palą.
- Nie palą - potwierdził. Znowu zamilkli na kilka długich,
niezręcznych sekund.
- Jedź już, Michał - odezwała się, dziwnym głosem, jakby
nagle niepewnym. Cofnęła się o kilka kroków, uśmiech zbladł na jej opalonej
twarzy. - Jedź już, bo będziemy tego żałować.
Chciał zapytać, czego mieliby żałować, ale nie zdążył.
Julia odwróciła się, pobiegła w stronę klatki schodowej, jasne włosy opadały
jej na plecy, kontrastując z opaloną skórą. Westchnął cicho.
Znał ją za krótko, za słabo, by mogła skutecznie
namieszać mu w głowie, ale był pewny, że nie zapomni jazdy samochodem z Julią,
jej śmiechu, zapachu i błyszczących oczu.
A potem w samochodzie znalazł kartkę z jej numerem
telefonu.
~*~
Kiedy następny? Nie mam pojęcia. Na razie ma sto słów, a ja nie mam czasu ani głowy do pisania.
Z komentarzami do Was wpadam po weekendzie, mam nadzieję. I tego, GoSovia, skopcie Zenitowi tyłki.
A to szczwana bestyjka z tej Julki! Już ją lubię :D co prawda sercem nadal będę z Alicją, gdzieś tam we mnie tli się nadzieja, że ona i Kubi to jeszcze nie koniec, ale takie charakterki jak Jula zawsze wprowadzają wiele barwnych sytuacji :D nie mogę się doczekać, co też ta dziewczyna namiesza. No i nasz Dzik kapitan, widać, że czuje się przy niej lepiej. Swobodniej niż z matką, którą tak kocha, dużo przyjemniej niż w mieszkaniu Igły, pod gradem pytań przyjaciół, których znał od lat. Najlepiej poczuł się przy kompletnie obcej dziewczynie... Nie ma co, blondyneczka musi mieć w sobie jakiś magnes. Choć z drugiej strony, może właśnie brak wspólnych wspomnień tak zadziałał na Michała? Skoro dopiero się z Julią poznali, miał przed nią czystą kartę. To zawsze dużo nam daje w kontaktach międzyludzkich. Sama już nie wiem, co myśleć. Mogę jeszcze powiedzieć, że zazdroszczę Kubiakowi matki. Troskliwa, kochana, kojarząca się z miłością i ciepłem rodzinnym, no i ciastem :3 wspaniała rodzina, tak na pierwszy rzut oka. No i jeszcze nie do końca wiem dlaczego, ale czytając początek rozdziału skojarzyło mi się to, co chyba Mielewski napisał bodajże na twitterze, ponoć cytując sms'a od naszego kapitana: "Ostatni raz wznosiłem paterę za 3-cie miejsce". Wierzę, że tak będzie :) Mało składny ten komentarz, ale pogubiłam się nieco. Dałaś mi do myślenia, po prostu. Weny, niezmiennie. Czekam na V
OdpowiedzUsuńK.
czy Julka namiesza? nie jest tu bez powodu, i Misiek czuje się dobrze w jej towarzystwie:) chyba masz rację, to ta czysta karta, z Julką nie łączą go żadne wspomnienia, dlatego jest mu łatwiej.
UsuńMichał to walczak. I nie lubi przegrywać. Ani na boisku, ani w życiu prywatnym. Raz już bitwę o Alę przegrał.
Dziękuję
Kurcze, nie wiem czy tak chciałaś, ale Julkę się lubi, Julka jest fajna, Julka jest roziskrzona i Julce się kibicuje tak od razu, bez przymusu. Jeżeli sobie zamierzyłaś, że przekonasz nas do Ali prędzej czy później, choć ma się to wydawać trochę niemożliwe, to jesteś na dobrym kursie, bo na razie zdecydowanie #TeamJulka. Ktoś kto Michała wydobędzie z tego półmroku, żeby sobie po swojemu pohasał na boisku i do tego będzie mu się stawiał, będzie go szturchał i popychał i chyba kazał się troszkę zdobywać. Takie przynajmniej odnoszę wrażenie. Ale zobaczymy jak z Twoich napoczętych słów zrobi się kolejne 3000 z hakiem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dziękuję niezmiennie za kubiakowego Kubiaka.
też lubię Julkę, mniej mnie denerwuje niż Ala :D
Usuńco do tego zdobywania to może być różnie, wyjdzie w praniu ;)
to ja dziękuję
Na mnie też Julka zrobiła bardzo pozytywne wrażenie ;) czekam na więcej !
OdpowiedzUsuńcieszę się:)
UsuńTo, że Michał tak przeżywa porażkę i bierze na siebie odpowiedzialność, pokazuje, jak dobrym jest kapitanem. Bo chyba nikt nie ma wątpliwości, że Kubiak również w rzeczywistości kapitanem jest świetnym. Może ta porażka boli tym bardziej, że sport, w który kiedyś udało mu się uciec po odejściu Ali, teraz nie daje ukojenia. Przedtem, gdy nie wiodło mu się prywatnie, odnosił sukcesy w siatkówce, teraz, gdy Ala znów się pojawiła, jest rozbity psychicznie, a do tego sportowo nie wiedzie mu się tak, jakby sobie tego życzył, szczególnie, gdy jest kapitanem i wymaga od siebie ciągnięcia gry całego zespołu. Ale to wymaga siły mentalnej, której teraz Kubiakowi na skutek zawirowań emocjonalnych może brakować. Może ta utrata umiejętności walki wynika z tego, że Kubiak zdał sobie sprawę, że tę najważniejszą w życiu walkę, walkę o Alę, przegrał. Ba, nawet nie miał okazji jej podjąć i nie ma zbytniej nadziei, że to się zmieni.
OdpowiedzUsuńUciekając od przyjaciół Kubiak wraca d domu, który kiedyś był bezpieczną przystanią, do matki, która zawsze go bezwarunkowo kochała i wspierała. I to chyba najlepiej pokazuje, jak bardzo Michał jest zagubiony. Może Wałcz jest ten sam, matka jest taka jak dawniej, ale zmienił się Michał. Dlatego wizyta w domu nie może mu pomóc. Nie chce, aby kolejni ludzie martwili się o niego i zadawali pytania, na które on sam nie zna odpowiedzi. Unika przyjaciół, od rodziny też szybko wyjeżdża. Zostaje sam ze swoim szaleństwem, ale ten stan chyba mu odpowiada.
Bardzo spodobała mi się postać Julki i jestem ciekawa, jak rozwinie się ten wątek. Może właśnie ona, jako osoba w żaden sposób niezwiązana z przeszłością Kubiaka, będzie w stanie pomóc mu jego szaleństwo okiełznać. W sumie jej, z własnej woli, powiedział więcej, niż swoim przyjaciołom. Byle Julka nie wplątała się w strasznie pokręcony trójkąt miłosny bez szans na happy end. Szkoda by jej było, bo to fajna dziewczyna. Chociaż u Ciebie żadna z postaci nie jest jednowymiarowa, więc nie wiadomo, co się kryje w jej życiorysie.
Niezmiennie czekam na powrót Ali i życzę weny :-)
Kubiak jest chyba jednym z najlepszych kapitanów ostatnich lat. I może to moje prywatne sympatie, ale myślę, że zdecydowanie lepiej się sprawdził niż zrobiłby to Kłos.
UsuńMój Michał się pogubił. Jedno spotkanie pod halą zburzyło mu cały świat, a przecież ledwo go poskładał. Pytanie, czy na nowo się pozbiera. I czy pomoże mu w tym Julka;)
dziękuję, szczególnie za te postaci, które nie są jednowymiarowe:)
Czyżby spotkał zupełne przeciwieństwo Ali? Nie dziwię się, że zrobiła na nim wrażenie. Ogólnie wydaje się być ciekawą, pozytywną postacią. Ale z drugiej strony to jeszcze zbyt mało, żeby zamieszać w jego uczuciach. Chociaż kto wie, co się wydarzy. Bardzo ciekawa jestem tego!
OdpowiedzUsuńNie zmienia to faktu, że to postać Ali najbardziej intryguje. Mimo że zostawiła Miśka w tak opłakanym stanie.
Umiesz namieszać i to w znakomitym stylu.
Do następnego, pozdrawiam :)
lubię mieszać ;)
Usuńlubię, jak intrygują. Ala, Julka, wszyscy po kolei
dziękuję!
nie nie nie, nie podoba mi się ta cała Julcia, wywalmy ją, dobrze?
OdpowiedzUsuńno cóż, Julka będzie. będzie jej dużo
UsuńDzień dobry! Dobry wieczór właściwie.
OdpowiedzUsuńJestem tutaj! Melduję się. Jestem cały czas. Nie komentuję bo przecież wiesz, że tego nie lubię i właśnie zastanawiam się co mnie zmusiło do napisania tego tutaj czegoś.
Podoba mi się. Bardzo mi się podoba tak jak wszystko co wychodzi spod Twojej ręki.
Wszystko jest tu skomplikowane i znając ciebie skomplikuje się jeszcze bardziej. Jednak mam nadzieje, że w efekcie końcowym Kubiak będzie wreszcie szczęśliwy!
Kocham. :*
no siema ♥
Usuńwiem, że jesteś :D
nie może być łatwo, no nie może, wiesz przecież:D
Lubię Julię. Jest w niej coś intrygującego, coś, co sprawia, że chce się ją poznać, spędzić z nią trochę czasu, spróbować ją rozgryźć. Michał chyba też coś poczuł, chyba go zaintrygowała. Poza tym klina należy zabić klinem. Może coś by z tego wyszło, może Julia pozwoliłaby mu zapomnieć o Ali na dłuższą chwilę?
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, jak zwykle zresztą. Nigdy nie schodzić poniżej pewnego swojego, mistrzowskiego poziomu, Grin. Kocham!
Też lubię Julię;) dlatego będzie jej tu więcej. Jeszcze pewnie uda jej się namieszać:D
UsuńDziękuję♥
Obiecałam sobie, że zjawię się tutaj w sobotę, choćby się świat walił. Wiesz dobrze jak bardzo mi wstyd, że dopiero teraz, że taki poślizg, że mnie było, a ty może czekałaś.
OdpowiedzUsuńAle znasz mnie, jestem słabo zorganizowana.
Do tego wszystkiego, wyobraź sobie, że moja dobra koleżanka wysłała mi 5 rozdzialów swojego opowiadania o takim nielubianym siatkarzu. Masakra. Mogłabym jej powiedzieć, że dawno nie czytałam czegoś TAK dobrego, bo te pięć rozdziałów było z innej planety, a i popłakałam się kilkakrotnie. Ale czytałam niedawno coś równie dobrego, dokładnie było to 14 kwietnia.. To był ten rozdział. Równie fenomenalny.
Mogłabym napisać to, co zawsze: kocham to opowiadanie, kocham każde słowo, kocham Michała, kocham mimo wszystko Alę, kocham Julię, bo jest nadzieją. Kocham ten rozdział, kocham każdą zakładkę tutaj, kocham nawet to, że mam to szczęście, żeby tu być, czytać tak po prostu, płakać przy tym i nie wiem już skąd te łzy, dlaczego? To przez to, że to jest tak piękne i realne. To też łzy szczęścia, bo mogę tu być, bo zostałam zaproszona. Tak, zaprosiłaś mnie na wspaniałą ucztę, przyjęcie-niespodziankę, na ten wybuch emocji przy każdy rozdziale. Zaprosiłaś mnie też trochę do swojego świata, a to wyróżnienie, bo Ci wiele razy mówiłam - ja zasługuje na niewiele, praktycznie na nic. Ale jednak bywam tu, prawie codziennie i chyba nigdy nie będę czytała niczego obojętnie, bez emocji.
To bardzo dobry rozdział, bardzo dobry Kubiak, bardzo dobry pomysł i przede wszystkim bardzo dobra autorka.
Gdyby zapytali mnie jak jednym słowem opisałabym twórczość Greenberry, odpowiedziałam: fenomen. Bo takie opowiadanie się nie zdarzają.
Michał to siłacz. Michał to taki nasz kapitan, którego znamy z telewizora. Michał to taki ktoś, kto mówi, że w tej ostatniej sytuacji mógł inaczej coś zrobić. Taki gość, który bierze wszystko na klate.
Ale nasz Misiek nie jest wszechmocny, nie jest bogiem, ani bóstwem. Jest człowiekiem. Często podkreślam w swoich komentarzach u innych dziewczyn, że nie chcę czytać o herosach bez wad, bez emocji, o kukłach. Chcę ludzkich historii, z bólem, niemocą i bezradnością. Kiedy wszystko się wali i można jedynie obserwować, bo brakuje słów i siły, żeby to powstrzymać. Tutaj zaczyna się Miśkowi wszystko walić. W kadrze nie idzie, w miłości też nie, przyjaciele dręczą, a Wałcz przestał być Wałczem, a stał się tylko wspomnieniem. Nic się nie wyprostowało, wszystko jest tak samo chujowe. Alicja męczy, własne myśli są nie do wytrzymania, a pespektyw brak. Nawet matka, która była ostoją, przestała nią być. Brak poczucia bezpieczeństwa, stabliności i pewności.
Chujnia z grzybicą.
No i jest Julia, niby szalona, niby wariatka, ale jest nadzieją. Tak będę ją nazywać - Nadzieja. Bo ona jest czysta, nie jest powiązana, z niczym się jeszcze kojarzy, a działa jak lek. Tylko żebym nie była antydepresantem, który złagodzi objawy, ale nie wyleczy. Otumani, ale przestanie działać, a wszystko wróci. Bo ona będzie dobra, na wskroś.. Taka nam się wydaje, ale czy Michałowi też? Czy będzie dość dobra?Lepsza niż Ala?
Zobaczymy.
Genialnie tu jest, przecież to wiesz.
Wybacz, że tak krótko, ale fotoperiodyzm mnie wzywa, a do tego wyżywam się w wordzi na... uwaga.. Nowakowskim.
Dziękuję za bloga, za tt, za opowiadania i obecność, bo ja ostatnio jak Michał. Szaleję.
Zuzek.
Na Twoje komentarze czekam zawsze szczególnie, bo są wspaniałe. Piękne. Wzruszają mnie, za każdym razem, dają kopa do dalszego pisania. Tak samo jak twitter, jak rozmowy.
UsuńAle rozumiem, wiem, jak jest, więc czekam cierpliwie;)
Michał stara się nie poddawać, stara się walczyć. Ale to tylko człowiek, słaby, jak wszyscy. Upada, załamuje się, cierpi. A czasami tak jest, że jak się wali, to wszystko jednocześnie.
I pojawia się Julia, która nie kojarzy mu się z bolesną przeszłością, która jest czystą kartą. I przynosi nadzieję.
Dziękuję, tak bardzo dziękuję♥