Opowiadanie fanfiction, tylko wytwór mojej chorej wyobraźni.
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób (poza osobami siatkarzy) i zdarzeń przypadkowe.
Występują słowa powszechnie uważane za wulgarne.
Opowiadanie nie ma na celu urażenia kogokolwiek.

INFO: gdyby ktoś mnie tu szukał, to tu mnie nie ma. Jestem na FLY INTO ME. Wracam do korzeni. Do pierwszego sportu i jednego z pierwszych ulubionych. Do Gregora.

wtorek, 23 lutego 2016

Prolog

Trybuny pełne ludzi, fanów siatkówki ubranych w narodowe barwy, ogłuszający wrzask po każdym straconym przez twoją drużynę punkcie. Teren wroga, teren przeciwnika. Grupa kibiców twojej reprezentacji, flagi twojego kraju, ciche brawa, zagłuszone przez resztę publiczności, kiedy zdobywasz punkt. Omiatasz wzrokiem widownię, dostrzegasz kilka koszulek reprezentacyjnych, biało-czerwonych, z numerami na piersiach. Nowakowski, Kurek, Wlazły, najpopularniejsze numery i nazwiska. Jakaś osiemnastka, kilka szesnastek. Uśmiechasz się pod nosem, mecz się dopiero rozpoczyna, to dopiero pierwsza przerwa techniczna, na której prowadzicie czterema punktami. Trener przekazuje wam jakieś wskazówki, właściwie go nie słuchasz, czujesz się dobrze, pewnie, wiesz, że to będzie mecz twojego życia, kolejny genialny występ.
A potem na trybunach dostrzegasz koszulkę z twoim numerem i nazwiskiem, dostrzegasz ciemne, długie włosy zaplecione w dwa warkocze, czujesz mrowienie skóry na plecach, kiedy ona patrzy na ciebie, tak znajome uczucie.
Nie zmieniła się, nadal uśmiecha się lekko ironicznie, nadal marszczy brwi, kiedy wpatruje się w boisko. Poznajesz ją nawet ze sporej odległości, poznajesz koszulkę, którą sam jej kiedyś podarowałeś. Nagle ulatują z ciebie wszystkie siły, nagle masz ochotę wyjść, rzucić to wszystko w cholerę i nigdy więcej nie wrócić na boisko.
Masz ochotę cofnąć czas, ale przecież tego nie umiesz. A ona siedzi na widowni, bolesny wyrzut sumienia, stracona szansa, pytania bez odpowiedzi, żal, tęsknota i uczucie, które w tobie nigdy nie wygasło.
Musisz wracać na boisko, stanąć do przyjęcia, dograć piłkę do stojącego pod siatką Łomacza, musisz zrobić kilka szybkich kroków, wyskok, atak. Musisz, robisz to, ale piłka ląduje w aucie, nie zahaczając wcześniej o blok rywali. Potem mylisz się w przyjęciu, popełniasz kilka prostych, szkolnych błędów, wreszcie przy linii bocznej boiska staje młody Szalpuk, w dłoni trzymając tabliczkę z twoim numerem. Z trzynastką.
Mecz przegrywacie, w trzech setach, szybko i boleśnie. Nie zwracasz na to większej uwagi, w przerwach posłusznie biegasz od bandy do bandy, udając, że się rozgrzewasz, ale twój wzrok cały czas ucieka w stronę sektora, w którym siedzi dziewczyna w koszulce z twoim numerem na piersiach. Koszulka jest stara, trochę przetarta, jeszcze z kołnierzykiem. Teraz pod twoim numerem jest pozioma kreska, znak, że zostałeś kapitanem. Miałeś poprowadzić swoją drużynę do zwycięstwa.
Ale zobaczyłeś ją, tę swoją straconą szansę, i nagle zapomniałeś o wszystkim. Ona, Alicja, wyrzut sumienia z włosami splecionymi w dwa warkocze.
Co wtedy zrobiłeś nie tak? Co zepsułeś?
Od prawie dwóch lat szukasz odpowiedzi na te pytania, a biała, długa sukienka, którą zostawiła w twoim mieszkaniu, wcale nie chce ci pomóc.

 Wychodzisz z hali, powoli kierujesz się w stronę autobusu, który ma zawieźć was do hotelu. Po drodze stoi kilkanaście grupek kibiców, starasz się na nich nie patrzeć, nie masz ochoty na rozmowy, zdjęcia, autografy. Masz w głowie tę jedną twarz, ciemne warkocze, znajomy uśmiech i rozciągniętą koszulkę z trzynastką. Chłopaki idą obok ciebie, pytają, co się stało, czemu nagle jakby odcięło ci prąd, czemu nagle przestałeś grać. Kręcisz głową, nie masz ochoty rozmawiać, nie masz ochoty na nic. Odwracasz głowę, przed oczami migają ci twarze fanów, tak samo nieciekawe i irytujące.
I nagle słyszysz imię wypowiedziane gdzieś nad twoją głową, przez Możdżonka, którego przecież znasz od lat. Imię, które tkwiło ci w głowie od kilku godzin, które wróciło do ciebie niczym bumerang, po latach uporczywego spychania go na margines.
– Alicja? Ala!
Bo przecież tych ciemnych warkoczy, zadartego nosa i ironicznego uśmiechu nie da się pomylić.
Odwracasz się w tamtą stronę, stoi niedaleko, przy barierkach, patrzy na ciebie z oczekiwaniem, ze strachem, z nadzieją, z mieszaniną tych wszystkich emocji, które kotłują się też w tobie.
Przepychasz się do niej, potrącasz kogoś, chyba Łomacza, ale nawet nie zwracasz na to uwagi. Opierasz dłonie o barierki, tak blisko niej, tak blisko, znowu.
– Ala... Aluś...
– Przepraszam, Michał – szepcze w odpowiedzi. Przygryza wargi, chłopaki szarpią cię za bluzę, musicie wracać, ale nie potrafisz od niej odejść. Już raz ją straciłeś. Już raz ci zniknęła.
– Aluś, dlaczego ty wtedy ode mnie uciekłaś? – pytasz rozpaczliwie, machasz ręką w stronę chłopaków, niechcący uderzasz któregoś w ramię, patrzysz na nią, a ona nie odpowiada, znowu przygryza wargi, ucieka wzrokiem, znowu od ciebie ucieka.
– Przecież musiałam – mówi cicho, robi krok w tył, odsuwa się, od barierek, od ciebie, od odpowiedzi na twoje pytanie. – Tak było lepiej, dla wszystkich. Dla ciebie.
Odwraca się, odchodzi, krzyczysz za nią, ale nie reaguje. Ktoś ciągnie cię za kaptur sportowej bluzy, puszczasz barierki, posłusznie idziesz do autobusu, bo twoja Alicja znowu od ciebie uciekła.

Wróciłeś do domu, po dwudniowym wyjeździe na mecz, rzuciłeś torbę z rzeczami na podłogę w przedpokoju.
– Aluś? Wróciłem! – krzyknąłeś, ale nie usłyszałeś odpowiedzi.
Cisza dzwoniła ci w uszach, a mieszkanie nagle wydawało się dziwnie puste. Nagle zauważyłeś, że na wieszaku brakowało jej kurtki, a przy lustrze nie wisiał pęk kluczy z breloczkiem w kształcie wieży Eiffla.
– Ala! Gdzie jesteś?
Serce biło ci w szaleńczym rytmie. Ali nigdzie nie było.
Na stole w kuchni leżała kartka wyrwana z zeszytu, z poszarpanymi brzegami, lekko zgnieciona. Nierówne pismo, szybko stawiane litery, czarny atrament jej ulubionego pióra.

Michał, przepraszam.
To nie ma sensu. To, co planujemy zrobić.
Tylko bym Cię tym skrzywdziła. A tego nie chcę.
Za suknię płaciłeś Ty, więc jej nie zabiorę. Zabieram tylko to, co kupiłam sama.
Bądź szczęśliwy, Michał.
A.

Poszedłeś do pokoju, szarpnąłeś drzwi szafy. Biała, długa suknia, wybieraliście ją razem, miała w niej iść obok ciebie do ołtarza. Na półce, w pudełeczku, zaręczynowy pierścionek. Puste ramki na zdjęcia, same fotografie na kupce, porzucone w kącie pokoju. Z każdej wycięła samą siebie.
Zabrała wszystko, co należało do niej, co sama kupiła, zniknęła, właściwie nic nie wyjaśniając. Uciekła od ciebie.
W barku znalazłeś dwie butelki Jacka Danielsa i obie tamtego wieczoru wypiłeś, wpatrując się w rozrzucone na podłodze zdjęcia z wyciętą Alicją, w jej suknię ślubną wyrzuconą z szafy i w puste półki, na których zawsze stały jej książki. Słuchałeś nienaturalnej ciszy mieszkania, w którym do niedawna brzmiał jej śmiech, a wewnątrz czułeś bolesną pustkę.
Bo w życiu, poza siatkówką, miałeś tylko Alicję. A ona od ciebie odeszła.

~*~
Dawno się tak nie bałam, publikując cokolwiek. Dawno nie miałam tak posranego pomysłu (a zrobiłam dziecko Kurkowi, well). Boję się, co z tego będzie. 
Dwudziesty trzeci lutego, urodziny Michała Kubiaka, Poli Kubiak i mojej prywatnej, rudej, pięcioletniej siostrzenicy, Karoliny:)
Poszalejmy wszyscy razem

20 komentarzy:

  1. Zapowiada się bardzo ciekawie :) czekam na następny ! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To się nazywa zacząć z przytupem.
    Co się takiego wydarzyło, skoro ona uważała, że taka decyzja będzie dla niego lepsza... Na mój gust wcale na dobre mu to nie wyszło.
    Może za wcześnie na takie osądy, ale patrząc na pierwsze wrażenie bardzo podoba mi się i ciekawi mnie "Twój" Michał.
    Zaczyna się cholernie interesująco. I pięknie jak zawsze.
    Będę na pewno. Już nie mogę się doczekać pierwszego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój Michał? Mam nadzieję, że nie zepsuję, bo z Kubiakiem ciężka sprawa, bardzo specyficzna osóbka;)
      Cieszę się, że się podoba. I że jesteś:)

      Usuń
  3. ojejku jejku, czuję, że będzie się działo! zostaję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Klepie i czekam na wiecej :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj.

    Jest mi tak bardzo wstyd, że dopiero teraz tu jestem i piszę ten komentarz. Ale ty wiesz dlaczego. Ten Kubiak. On mi robi w moim opowiadaniu tak na złość i walczy ze mną. Ale do tego już się przyzwyczaiłam. Nie spodziewałam się jednak, że i Anastazja zacznie sprawiać kłopoty i Misiu też. Czekam tylko aż mi Bartek odwali jakąś szopkę i nie będzie chciał współpracować.

    Koniec żalenie sią.

    Ja nie wiem, co mam napisać. Mnie już brakuje słów. To tak piękne, tak dobre, tak cudowne, tak mocne, tak przyciągające, tak ważne, tak mądre, że zakochałam się.

    To prawie 1000 słów (sprawdziłam w wordzie, cwaniara ze mnie), które totalnie mnie kupiły, zaczarowały. No kurde, znowu to zrobiłaś. Znowu czarujesz, hipnotyzujesz mnie słowami, a dzięki nim żyje mi się lepiej.

    Czytałam prolog osiem razy, o ile się nie mylę. Zdradzony, porzucony i skrzywdzony Michał Kubiak to zniszczona ja. Bo chciałabym go przytulić, a Alicji dać po głowie.
    Bo jak mogła? Dla kogo niby lepiej? Takich rzeczy nie robi się ludziom, nie robi się Kubiakowi. Nie zostawia się w jego szafie sukienki ślubnej i nie ucieka się bez wyjaśnienia. A potem nie wraca się, nie zakłada koszulki z jego numerem i nie przeprasza się.
    Tylko pewnie wciąż nie jest za późno, bo Misiu to walczak. I pewnie zawalczy.

    To jak piszesz jest niesamowite. To jak pokazałaś Michała również jest niesamowite. Czy może być na świecie coś lepszego niż dueat Greenberry&Kubiak? Nie może.

    Nigdy nie narzekaj na to jak piszesz. Bluźnisz.

    Kręcę teraz głową z niedowierzaniem, bo takie opowiadania, autorki i takie historie nie zdarzają się często i nie wierzę w moje szczęście, że mogę tu być, czytać, zachwycać się.

    Dziękuję.

    z.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alicja miała powód. Jakiś miała. Jaki? Na to trzeba poczekać. Lubię bronić swoich bohaterów, nawet, jak zachowują się jak totalne łajzy. A tak właśnie Ala się zachowała w stosunku do Miśka.
      Ach ten Kubiak, tak oporny, tak ciężko się go pisze. I tak cudownie o nim pisać. Uparty, niechętny do współpracy. Ale walczak.

      Nie mam słów. Nie lubię czytać o sobie takich rzeczy, jak Ty piszesz, bo czuję się z tym dziwnie. Bo jestem przeciętna, bo tyle rzeczy mogłabym poprawić.
      Ale dziękuję. To daje kopa, nawet, jeśli przy okazji robię się cała czerwona, bo jest mi zwyczajnie głupio.
      Dziękuję♥

      Usuń
  6. Hej, hej, jestem i ja.
    I już czuję, że szykujesz dla nas kolejną, genialną historię. Wątki przeszłości zawsze są intrygujące, w tym wydaniu to już w ogóle Kosmos. Na razie mam wiele pytań, zobaczymy, jakie będą odpowiedzi.
    Trzymaj się, Serduszko i pisz ładnie. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na odpowiedzi trzeba będzie poczekać. tyle mogę obiecać;)
      Kocham♥

      Usuń
  7. Chyba jasne, że tu będę :) Czekam, czekam. Kubiaki są wyraziste i pozornie łatwe do pisania, ale wg mnie dobre Kubiaki muszą potrząsać i tarmosić czytelnikiem, a z tym to już różnie bywa. O Kubiakach nie da się pisać spokojnie, a na pewno się nie powinno. Kto zatem lepiej oprawi kolejnego Dzika od Ciebie? W końcu zrobiłaś dziecko Kurkowi :D.
    Czekam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kubiak nie może być spokojny. To pewne. I spokojnie pisać się o nim nie da.
      Co z tego wyjdzie? Mam nadzieję, że nie zepsuję. Mam nadzieję, że potrząsnę, wytarmoszę i zrobię trzęsienie ziemi, bo to się Kubiakowi należy.

      A zrobienie dziecka Kurze powinnam wpisać do CV :D

      Usuń
  8. Miłość od ..pierwszego przeczytania ? Moge tak powiedzieć.?? Zajebiaszczy styl pisanie cos innnego super zarabistego.! Życze mnóstwa weny !
    Ja tu wróce !

    OdpowiedzUsuń
  9. I jeszcze ja! I jeszcze ja!
    Coś tak czuję, że mną to pieprznie mocno. Nie mogę się tego doczekać.
    Za zrobienie dziecka Kurze daję Ci medal :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. za medal serdecznie dziękuję :D
      i mam nadzieję, że pieprznie

      Usuń
  10. Podoba mi się :) Ile ja bym dała, żeby samemu umieć wylać tyle emocji w tak krótkim wpisie, nie zdajesz sobie chyba sprawy! Pięknie napisane. Czytałam z sercem w gardle. Czekam niecierpliwie na kolejny, czuję, że będzie mocno i nieprzewidywalnie jak na Kubiaka przystało :)
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. witam, cieszę się, że się podoba:)
      mam nadzieję, że będzie mocno. Kubiak na to zasługuje;)

      Usuń